11 lipca 2009

Mega intensywny weekend

Do Ustronia przyjechaliśmy wczesnym rankiem, pogoda niespecjalna, ale nie padało!
Park linowy. Najlepiej być na miejscu już przed 10:00 rano wtedy nie ma ludzi i spokojnie można sobie "chodzić".
Przygotowania... Zakup rękawiczek konieczny, bez nich nawet nie ma co marzyć o utrzymaniu się na stalowych linkach!
W uprzęży.

W komplecie.
Do wyboru są dwie trasy: "Łatwa" i "Trudna". Niech jednak słowo "Łatwa" nie myli!!! Trzeba mieć siłę i odwagę. Pokonywaliśmy ją przeszło godzinę.
Zjazd na deskorolce po linach.
Tańcząc na linie :)
"Tyrolka" czyli zjazd na linie.
Zawieszona w powietrzu kołysząca się ściana wspinaczkowa.
Wrócimy! Tym razem na trasę "Trudną".
Ostatnio jagody prosto z krzaka jadłam chyba będąc dzieckiem? Przemek się nie skusił, a Mizo smak jagód poznał po raz pierwszy w życiu.

Na obiadku...
Ani chwili do stracenia i zabawa do białego rana w klubie w Katowicach", a mój przystojny mąż był oblegany przez nieznajome nam panie na parkiecie (mną się nie przejmowały). Może to jest taka moda teraz?
Niedziela 12:00 - Międzynarodowy mecz na "szkolnym".

Odpoczynek. 

Brak komentarzy: