22 czerwca 2009

Business trip to Italy

Podróż z przygodami!
Gdy podchodziliśmy do lądowania w Bergamo pilot poinformował nas, że z powodu złej pogody jesteśmy zmuszeni krążyć nad lotniskiem przez około pół godziny. Lataliśmy tak sobie wkoło oglądając góry i budynki. Część pasażerów denerwowała się, że nie zdąży na inne połączenia...
Po raz kolejny odezwał się pilot, że nie mamy już paliwa (sic!) i nie możemy dłużej krążyć nad lotniskiem, a burza nie ustępuje, dlatego prosi wieżę o pozwolenie na lądowanie na innym lotnisku.
Wtedy stało się najgorsze. Najpierw turbulencje, choć pogoda była słoneczna, a potem wpadliśmy w tak zwaną "dziurę" bez powietrza i zaczęliśmy spadać. Tzn. spadliśmy kilkanaście mertów, trwało to kilka sekund. Za chwilę się powtórzyło. I znowu i znowu. Ponad kwadrans co jakiś czas spadaliśmy. Pasażerowie zaczęli krzyczeć, niektórzy źle się poczuli (jeśli wiecie co mam na myśli). Siedzieli zieloni na twarzach, z zamkniętymi oczami. Wołali obsługę, ale ta nie podchodziła... Siedziała zapięta w swoich fotelach.
Lecieliśmy do Genui, około 20 min. lotu od Bergamo, od czasu do czasu spadając... Być może samolot wyrównywał, tego nie wiem, czułam tylko, że żołądek mam w gardle...
Gdy pilot ogłosił, że przygotowujemy się do lądowania zobaczyliśmy morze, żadnego lądu, więc pomyśleliśmy, że będziemy lądować na morzu!
To były najgorsze minuty w moim życiu, nigdy aż tak się nie bałam... 
Na pewno nie zdecyduję się na skok na bungee czy ze spadochronem. Adrenaliny miałam dosyć!
Na szczęście, wylądowaliśmy szczęśliwie, na pasie startowym. Nie widać lotniska z okien samolotu, ponieważ jest bardzo blisko morza i do ladowania podchodzi się od strony morza.
Oklaskom nie było końca!
Po wylądowaniu pilot ogłosił, że czekamy na informację z wieży kontrolnej, czy pogoda się poprawiła i możemy lecieć do Bergamo.
Moje myśli były jedne - ja już nie chcę lecieć! Pojadę obojętnie czym, byle nie samolotem.
Wiatry były nadal silne, tak więc decyzja była jedna, linie lotnicze podstawią dla pasażerów autobusy i zawiozą nas do Bergamo. Za godzinę, za cztery a może za sześć?
Włosi są jacy są... Już miałam 3 godziny opóźnienia i nie mogłam sobie na więcej pozwolić, tak więc wsiadłam w autobus, pojechałam na dworzec kolejowy i dalej pociągiem do Mediolanu.

Widok z okien firmy na ulicę, gdzie często odbywają się pokazy mody. Wszędzie Prada, Versace, Vivienne Westwood...
I Italian girls :)
Kościół, a obok dom, sklep, ulica, wszystko jedno na drugim, ale jakie piękne!!!
Katedra Duomo w nocy.
Katedra Narodzin św. Marii w Mediolanie (wł. Duomo St. Maria Nascente di Milano) - gotycka marmurowa katedra, jeden z najbardziej znanych budynków w Europie. Jej wymiary - 157 metrów długości i 92 szerokości - plasują ją na 3 miejscu w Europie. Położona na głównym placu, w centrum Mediolanu. Na zewnątrz katedra ozdobiona jest przez 2245 figur, 135 sterczyn, 96 rzygaczy, i około kilometra maswerków. Budowa katedry finansowanej przez Gian Galeazzo Viscontiego rozpoczęła się w 1386 roku a ostatnie wykończenia wykonano na polecenie Napoleona w roku 1809. Zegar słoneczny umieszczony w nawie przy wejściu jest największy na świecie. Turyści mogą zwiedzać dach Katedry.
I za dnia.
Obok katedry stoi ogromny telebim, na którym non stop wyświetlana jest moda.
Wspaniała architektura Galerii Wiktora Emannuela.

Istnieje przesąd mówiący o tym, że należy włożyć obcas w klejnoty byka. Mój duński kolega zrobił mnie trochę "w konia" opowiadając mi jego wersję tej legendy ;-D
Zamek nocą.
Castello Sforzesco to ceglany zamek w centrum Mediolanu, zbudowany w połowie XV wieku, na planie kwadratu z dziedzińcem w środku, otoczony murem z blankami i narożnymi basztami.
Wielokrotnie rozbudowywany i przebudowywany; 1893-1906 zrekonstruowany, w latach 1954-1956odrestaurowany po zniszczeniach wojennych i przystosowany do nowoczesnej ekspozycji muzealnej.
Mieści m.in. kolekcję średniowiecznej, renesansowej i barokowej sztuki włoskiej, francuskiej i holenderskiej. Do najcenniejszych eksponatów należy Pieta Rondanini - ostatnie, nieukończone dzieło Michała Anioła.
I w dzień.

Wieczorami restauracje pękają w szwach.
I najsłynniejsza opera - La Scala
Teatro alla Scala – najsłynniejsza scena operowa w Mediolanie i na świecie. Gmach teatru zaprojektował w latach 1776-1778 architekt Giuseppe Piermarini. Na podstawie jego planów, w ciągu zaledwie dwóch lat powstał gmach z klasycystyczną fasadą i piękną widownią. W teatrze mieściło się ponad 3000 widzów, iluminowany był tysiącem świec, posiadał 5 wieńców lóż, z których każda była inna.
Nazwa "Teatro alla Scala" pochodzi od nazwiska księżnej Reginy della Scala, żony księcia Bernabo Viscontiego, fundatora kościoła Santa Maria alla Scala zbudowanego w XIV wieku, który stał niegdyś na placu budowy nowego gmachu opery. Przedstawienie inauguracyjne (operaSalierirgo L'Europa riconosciuta) odbyło się 3 sierpnia 1778 roku. Poczynając od końca XVIII wieku La Scala odgrywa rolę centrum sztuki operowej o znaczeniu międzynarodowym. Mieści 3600 osób.

Pomnik Leonarda da Vinci
A tutaj już włoskie koleżanki wyprowadziły mnie z błędu. Przesąd mówi, że należy okręcić się trzy razy aby zapewnić sobie szczęście w życiu.
Raz...
 Dwa... i trzy!

14 czerwca 2009

Kopalnia GUIDO

W oryginalnych fartuchach
 Podtrzymanie stropu.
 Kask kilka razy uratował Przemkowi głowę ;-D
 W tle kombajn, przy którym praca górnika jest najcięższa


Kombajn został wprawiony w ruch

13 czerwca 2009

Długi weekend czerwcowy


Podczas transferu usunięte zostały zdjęcia gdy:
- przyjeżdżamy na banderozę
- idziemy na spacer po cebulę i pieczarki na szaszłyki
- rozpoznajemy zboża (żyto, owies i pszenicę)
- szaleją fale na wzburzonym jeziorze
- przygotowujemy grilla, sałatkę
- gramy w remika
- kitesurfer'zy latają na swoich deskach!
Mamy tylko te: