30 lipca 2011

Greece 2011

Nasz cel - Neoi Pori. Osiagniety po 20 godz. podrozy samochodem. Plynna jazda, moze 1-2 godz. spedzilismy na granicy serbsko - macedonskiej. Za wszystkie winiety placilismy w EURO, chociaz wczesniej w sieci czytalismy, aby placic waluta kraju, w ktorym sie przebywa. Placenie w EURO bylo jednak wygodniejsze i nie uwazamy, ze stracilismy na tym.
Na miejsce dojechalismy wczesnym rankiem i... cale szczescie, poniewaz moglismy sie przystosowac do szybko rosnacej temperatury.
A goraco bylo tak, ze na plaze wychodzilismy po sniadaniu, okolo godz. 9:00 zabierajac ze soba parasol i namiot, wracalismy na lunch (jedzonko na ponizszych zdjeciach, ktore sami przygotowywalismy), odpoczywalismy do okolo godz. 16:00 i znowu na plaze. Wieczorem chodzilismy do knajpki na kolacje.
Fasola gigantes, golabki w lisciach z winogron, oliwki, sery, marynowane papryki... Jedzenie bylo naprawde wysmienite! W takim otoczeniu nawet chleb maczany w oliwie byl pyszny!
Plaza o wschodzie slonca. Neoi Pori ma piaszczyste plaze, a miejscowosci polozone tuz obok - kamieniste, zwirowe.
Z "naszej" plazy widzieslismy Polwysep Chalkidiki.
Pozwolilam sobie wkleic zdjecie, ktore zrobila Iwonka.
Poniewaz nasi panowie nie kwapili sie do dlugich spacerow, chodzilysmy na nie same. Najprzyjemniej bylo wczesnym rankiem, gdy nie bylo turystow i takiego goraca.
Port w Platamonas, do ktorego szlysmy plaza okolo 3 km. Na drugim planie wzgorze zamkowe.
Znalazlysmy 50 centow, wiec zapalilysmy swieczki w kosciele prawoslawnym.
Oddalamy sie od portu.
Ahhh.... miec taki wydok z okien!
Po okolo dwoch godzinach spaceru zadzwonilysmy po Przemka i Wojtka i juz razem w czworke (samochodem) podjechalismy na wzgorze zamkowe. Tutaj zdjecie ze wzgorza na miasteczko.
Przepiekny widok z zamku na port a dalej za zakretem nasza plaza w Nei Pori.
A to widok na druga strone - Paralii i dalej Leptokarii.
Zamek ten zostal wzniesiony przez Krzyzowcow w sredniowieczu, zdobyty pozniej przez Wenecjan a nastepnie przez Turkow.
Po kilku dniach plazowania wybralismy sie na wycieczke na wyspe Skhiatos. 
Nie warto kombinowac i szukac, a wykupic wycieczke w biurze podrozy, poniewaz cena statku jest stala. Jedynie prowizja biura podrozy mozne byc rozna, dlatego nalezy zrobic male rozeznanie.
Statek plynie na wyspe godzine. Niestety do portu trzeba jeszcze dojechac autobusem :(
Gdy dobijalismy do brzegu nad nami zaczely latac mewy (to chyba sa mewy? czy moze albatrosy?) i lapaly jedzenie.


Wyspa ma tylko 48km2

Gdy zeszlismy na lad, bylismy glodni jak wilki morskie! Zaczelismy od restauracji, nie od zwiedzania.
Kazdy z nas zamowil cos innego i potem probowalismy wszystkiego. Tylko browar byl staly :) Zreszta najbardziej sie oplacal, pomimo tego, ze 0,5l kosztowalo 4,5 EURO
Na zdjeciu opiekane kalmary.
Uliczki Skhiatos sa typowymmi greckimi uliczkami. Z bialymi domami i niebieskimi okiennicami oraz drzwiami.
Miasto Skhiatos polozone jest na dwoch wzgorzach, a cala zabudowa jest malowniczo wkomponowana w rzezbe terenu.
W cerkwii.
Widok ze wzgorza na port i tam hen, hen w oddali staly lad.


Dziura w murze, a za nia wspanialy widok.
Nazwa wyspy pochodzi od greckiego slowa "Skia" oznaczajacego cien, ktory wedlug starogreckich przekazow, rzucany jest na wyspe przez wieksza wyspe Athos.
Na wyspie zostaje sie tylko 2 godz. wiec trzeba ja szybko cala zwiedzic! Niektorzy z nas nie mieli juz na to ochoty, wiec chodzilismy w trojke :)

Architektura

Kolejnym przystankiem wycieczki jest plazowanie. Moze poprzednie zdanie jest nielogiczne, ale za to jak bylo przyjemnie! Ciepla morze, na plazy cien z drzew piniowych i ten zapach szyszek!
My ;-)
Piasek mieni sie zlotem. Oczywiscie nie jest to zloto, a duze ilosci kwarcu. Zabralismy ze soba do Polski kilka garsci, aby przypominal nam o wakacjach...
Meteory zwiedzalismy sami, na wlasna reke. Jechalismy okolo 2 godz. przez Larise do Kalampaki. Najlepiej wyruszyc wczesnym rankiem, aby na miejscu byc zanim przyjada autokary z turystami. Uwaga - nie wszystkie klasztory sa otwarte kazdego dnia.
Skaly osiagaja wysokosc do 540 m npm.
W sumie zostalo wybudowanych 24 monastyrow (pierwszy w Xw), obecnie jest ich szesc, cztery klasztory meskie i dwa zenskie.
Na zdjeciu Klasztor Swietej Trojcy
Klasztory wywieraja niesamowite wrazenie!
Klasztor Swietego Stefana.
Skala, na ktorej miesci sie klasztor jest oddzielona od masywu gleboka przepascia, nad ktora przerzucono most.


Mamy mnostwo zdjec z tej wycieczki, nie wiedzielismy ktore wybrac.
Ta mala mroweczka na koncu to Przemek

Teraz bardziej widoczny.



Na dziedzincu zenskiego monastyru Rusanau (lub Swieta Barbara).
Klasztor zajmuje niemal cala powierzchnie skaly. Aby sie do niego dostac nalezy wejsc po schodach i dwoch mostkach nad przepascia.
Stoimi na balkonie, ktory w calosci "wychodzi" poza skale, pod nami jest kilkusetmetrowa przepasc.
Kobiety musza miec ubrana spodnice, mezczyzni dlugie spodnie.

Ogrod zakonnic.
Wielki Meteor. Klasztor Przemienienia Panskiego.
Do klasztoru prowadzi 115 wykutych w skale schodow. Jest najstarszym, najwiekszym i najwspanialszym z klasztorow.
Wieza wyciagowa z balkonem, na ktory kiedys mnisi byli wciagani w sieci.


Kapliczka przed klasztorem.
Na terenie klasztoru znajduja sie kaplice, hospicjum, muzeum, cele mnichow, etc.

Kaplica
Ossuarium. W kaplicy czaszek, na regalach, poukladane spoczywaja czaszki dawnych opatow.
Monastyr jest caly czas modernizowany. I bardzo zadbany.
Masywy skal z piaskowca...
a na nich klasztory zawieszone w niebie, "meteoros" - bedacy wysoko w powietrzu.
Koniec zwiedzania. Czas na frappe!
Znajdujemy sie u podnoza Meteorow, w miejscowosci Kalampaka. W zaglebieniu skaly widac bialy krzyz. Klikajac na zdjecie, mozna je powiekszyc.
Pamietajcie, aby chodzic do restauracji i kafejek, gdzie przesiaduja autochtoni nie turysci!

Na jedna z kolacji zaprosil nas dawny znajomy Wojtka - Costas. Podczas tej kolacji poznalismy co to jest Prawdziwe Greckie Jedzenie! 
Mamy ulotke tej tawerny, niestety jest po grecku, wiec nie podzielimy sie adresem, z osobami, ktore chcialyby sie do niej wybrac bedac w Leptokarii.

Cerkiew w naszym miasteczku.



Chcielismy zabrac do domu kilka greckich smakolykow. Costa poradzil nam, aby kupic wszystko na targu od miejscowych rolnikow. Powiedzial, ze targ rozpoczyna sie o 7:00 rano. Tak tez przyjechalismy. Wstalismy o 6:00 rano i juz punktualnie o 7:00 chodzilismy miedzy straganami. Jakie bylo nasze zdziwienie gdy niektorzy o 7:15 jeszcze sie rozkladali! ;-) Jak okreslil nas Blazej - jestesmy zboczeni! Aby na wakacjach wstawac o 6:00 rano jezdzic na targ, chodzic na spacer, wybierac sie na wycieczki czy robic zdjecia wschodu slonca.
Ale Blazej - kazdy jakies zboczenie musi miec ;-)))

W Grecji co kilkaset metrow mozna podziwiac przydrozne, przerozne kapliczki. Drewniane, murowane, szklane, stalowe, bogate i ubogie.
Promenada w Nei Pori.
Bye bye Greece!
Podziekowania dla Iwony i Wojtka!